083
Niekiedy fale są już tak duże, że uderzając w głowę z jednej strony, woda wylatuje uchem ze strony drugiej. Przewracasz się i zanurzasz pod wodą, a raczej toniesz, wypływając jedynie na ułamek sekundy by szybko zaczerpnąć powietrza, po czym znów znikasz pod pianą fal. Po dotarciu do najbliższego brzegu, podmuch i gwizd wiatru zakłóca normalną percepcję. Nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz. A może jedyne co czujesz to wszechobecny chłód. Każdy podmuch jest jak bat na wyziębniętej skórze. W końcu samemu stajesz się tak chłodny, że gasisz każdą iskrę, która może dać Ci trochę ciepła.Do rozstawienia namiotu brakuje jedynie jakiegoś małego elementu lecz gdy po wyczerpujących poszukiwaniach w końcu go znajdujesz, zziębnięte ciało odmawia współpracy z umysłem.
Kładziesz się i leżysz, nie słyszysz już podmuchów i szelestu konarów. Połamane gałęzie i kamienie przestały już Cię kłuć w stopy i uwierać. Jedynie dudniące bicie serca przypomina, że jeszcze nie czas by odpocząć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz