034


Rozmarzyłem się, zamyśliłem się. Wydaje mi się jakbym uparcie i bez wytchnienia szedł lub starał się iść w stronę swoich marzeń. Jednocześnie bojąc się, iż walnę zaraz w grubą szklaną szybę stanowiącą barierę pomiędzy tym, co mam w głowie a tym, co jest naszym realnym światem.
Szklana, ledwo dostrzegalna powłoka, która mówi, że życie i nasze poczynania drastycznie weryfikują cały scenariusz. Tak, chyba mam świadomość, że ona istnieje.

Czasami coś przychodzi tak szybko, a czasami tak długo trzeba na to wyczekiwać. Ciężko jest szukać tego właściwego 'płomienia' i jeszcze bardziej trudno ciągle uważać na wiatr mogący go zgasić. Przecież ognisko rozpalone harcerską metodą, przy pomocy jednej małej zapałki może dawać większe ciepło niż pozornie niezawodna i nowa zapalniczka.

Tak bardzo chcę się cieszyć każdym momentem dającym uśmiech. Chciałbym potrafić wylać z siebie trochę szczęścia i dobra by zamknąć je w szczelnej puszce z napisem 'w razie potrzeby zerwać wieczko'. Dać się go napić komuś, niczym galijskiego płynu Panoramixa, lub po prostu odstawić na odpowiedni moment.
Chcę materializować pozytywne błyski przewijające się przez umysł, poczuć coś realnie. Złapać pod kurtkę trochę energetyzującego wiatru z górskich szczytów i wpuścić go do domu zaraz po powrocie. Zrobić zdjęcie wschodzącego słońca, które codziennie będzie rozbrzmiewało swoim ciepłem nawet na fotograficznym papierze. Zerwać źdźbło trawy, które każdego dnia zachowa swoją soczystą zieleń i powiesić na ścianie zamknięte w ramie, błękitne niebo, w którym codziennie będzie można nurkować. Schować do małej kieszeni double decker'a i każdego wieczoru obracać przed snem magiczny globus, który rano przeniesie nas w miejsce, na którym zatrzymają się dłonie.

rollercoaster of emotion z zaciśniętymi zębami...

Długo by pisać.
Dalej już będą (prawie) tylko zdjęcia.

Put Your Lights On (feat. Everlast) - Santana Supernatural


033


life after tea